Dlaczego na Pogorię ?

Dlaczego na Pogorię ?

Artur Pierzyński
pogoria-logo.svg

Relacja z Pogorii

XXXIII-LO-Kopernik-Warszawa.png

19 - 26 października 2019

Kiedy w pewien październikowy weekend koła pogo-busu, z wesołą (póki co) ekipą z warszawskiego liceum Kopernika na pokładzie, toczyły się w kierunku Loano, a za jego oknami mżyła i szarzała jesień, w Heniu obudziła się dociekliwa natura badacza. “Co powoduje młodzieżą, że gremialnie wybierają się żeglować na Pogorii?” rzucił w, jakby nie było, ciasną przestrzeń pogo-busa, pytanie retoryczne, na które nikt na szczęście nie odpowiedział. “Trzeba by to zbadać” - postanowił Heniu, a że u niego droga od słów do czynów jest krótka, to już na pierwszej zbiórce świeżo zaokrętowanej na Pogorię załogi padło obwieszczenie, że oto przeprowadzona zostanie anonimowa ankieta na temat: “Dlaczego na Pogorię? Oczekiwania a rzeczywistość”.

Odpowiedzi zbierane były do starannie wyselekcjonowanego plastikowego kubełka, jednego z wielu, które przynoszą ulgę załodze w czas niepogody. I rzeczywiście, cała reszta kubełków była w użyciu, bo i były ku temu powody. Wyszliśmy z Loano dopiero w niedzielę wieczorem, kiedy to ucichł południowo-zachodni nawet nie sztorm, ale taka dobra siódemka, która jednakże uniemożliwiła wcześniejsze wyjście z portu. Pozostawiła po sobie owa siódemka spory rozkołys, co “zdestabilizowało” nieco Pogorię, na silniku zmierzającą do Calvi. Choroba morska przez całą noc, i jeszcze poranek, zbierała obfite żniwo. Do tego stopnia, że obraz świata, oglądanego przez bulaje salonu kapitańskiego, zniekształcony był przez fantazyjne farfocle wydzielin żołądkowo-wątrobowych. “Dobrze rzucony paw trzyma mocniej, niż farba podkładowa” stwierdził Henio, kiedy w Calvi podjął heroiczną próbę doprowadzenia burt do stanu wcześniejszej świetności. Oczywiście dał radę, ale i załoga, pomimo obiektywnych trudności, w znakomitej większości podjęła wyzwanie i wypowiedziała się za temat swojego pobytu na Pogorii.

Większość oddanych głosów wskazywała na dobre opinie (krążące po szkole) o rejsie i jego organizacji - brawo Pani Profesor Jolu! Pośród innych powodów przeważała chęć przeżycia niezapomnianej przygody, romantyzm żeglowania, czy wreszcie rozsądna cena. Najciekawsze wypowiedzi prezentujemy poniżej. Nie ma wśród nich mojej ulubionej karteczki, być może z powodu pewnej lakoniczności, a już na pewno zwięzłości przekazu, niekoniecznie dającego odpowiedź na pytanie ankiety. Otóż był na niej rysunek wściekle wyglądającego kota, oddającego się pewnej czynności, a skreślony drżącą ręką napis głosił: “Rzygałam jak kot!!!”. Na koniec jeszcze moja obserwacja hydrologiczno-behawioralna: im stan morza wyższy, tym poziom pyskowania (żeńskiej, niewątpliwie uroczej części) załogi niższy.

Z żeglarskim pozdrowieniem

kapitan Artur Pierzyński


Relacja nr 1

Dlaczego na Pogorię?

Moja rodzina lubi żeglarstwo i ja też je kocham. Pływamy tylko żaglówkami po Mazurach, a słyszałam dużo o morzu. Chciałam zobaczyć jak to jest na dużym żeglowaniu. Jestem przekonana, że się w ten sposób rozwinę żeglarsko.

Wyrobię trochę godzin potrzebnych do patentu sternika jachtowego, nauczę się być załogantem na statku… Godziny to oczywiście pomniejszy aspekt decyzji, ale kiedyś trzeba zacząć. Chciałam też przedłużyć sezon żeglarski, chciałam się nauczyć żeglarstwa.

Dlaczego Pogoria? Bo szkoła jeździ na nią od lat, więc to bezpieczne, bo wiedziałam w jaki sposób się zapisać na rejs, że są organizowane rejsy dla młodzieży.

Oczekiwania a rzeczywistość (stan na wtorek, 4 dzień rejsu).

Nie spodziewałam się, że:

  • będzie możliwość dostępu do prądu poza portami,

  • będę miała czas dla siebie,

  • będę mogła pomagać, a nawet wejść do kabiny nawigacyjnej,

  • będę miała czas się wyspać.

Byłam przekonana , że będzie mi wolno jedynie wybierać luzować liny + być w wachcie kambuzowej, a okazało się, że mogę doświadczyć  znacznie więcej.

Nie spodziewałam się ,że choroba morska będzie aż tak ciężka , że będzie tu dużo uczestników bez żadnego patentu.


Relacja nr 2

Oczekiwania a rzeczywistość:

Zgłosiłam się na rejs Pogorią ponieważ usłyszałam, że to jest świetna zabawa i niezapomniana przygoda, którą  absolwenci  naszej szkoły pamiętają latami. Chciałam to również przeżyć - nigdy nie płynęłam łódką i byłam bardzo zaciekawiona jak wygląda życie na łódce. Nieprzyzwyczajona do warunków (o jakich mówiły mi osoby, które już wcześniej  płynęły Pogorią) takich jak np. nocne wachty itd. Obawiałam się, że może to być doświadczenie, może być nieprzyjemne (jestem trochę takim pieskiem francuskim). Obecnie po kilku dniach żeglugi jestem wstanie stwierdzić, że wyjazd był bardzo dobrą decyzją. Pomimo  nieprzyjemnych sytuacji, takich jak choroba morska itd., rejs ten jest bardzo niezwykły (dla mnie). Uczy nas współpracy w grupie, pokory, poczucia obowiązku oraz odpowiedzialności za siebie i za innych. Załoga, choć na samym początku w autokarze wzbudziła  we mnie grozę i troszkę strach, to okazała się być bardzo miła, przyjazna i pomocna. Podoba mi się to, jak załoga ze sobą współpracuje i wydaje się być ze sobą zżyta.

Piękne są również widoki, porty i miasta są prześliczne i w porównaniu oraz połączeniu z życiem na łódce tworzy niesamowite przeżycie. Czuję też, że poznałam wiele fajnych nowych osób, a trudne chwile (czytaj choroba morska) w pewien przewrotny sposób zbliża ludzi. Chciałam podziękować oraz również powiedzieć, że cała załoga  Pogorii jest bardzo fajna i są to ludzie, których będę ciepło wspominać, ludzie, którzy wzbudzili we mnie szacunek ogromny.


Relacja nr 3

Oczekiwania kontra rzeczywistość.

Łagodne, wręcz filmowe, płynięcie, pchani przez wiatr, rozpostarte żagle i wiatr we włosach.  Zawsze pokazywane były zgrane załogi, które wiedziały co i jak robić. Połączenie sternika z łodzią sterowanie jak niemal coś magicznego.

Wnioski:

Naczytałam się zbyt wielu książek i wyobraziłam sobie żeglugę jak coś, czym może być dla ludzi, którzy spędzają na statkach dużo czasu i wydaje się, że znają je jak własną kieszeń.  Liczyłam, że przyjdzie mi to od razu, ale jestem zagubiona i rozczarowana, że nie jest tak jak to było w mojej głowie. Żeglowanie ma wiele negatywnych stron, których się nie opisuje – choroba morska jest straszna. Żeglowanie jest elitarne, a nie dla słabych jednostek (chyba, że wszyscy naprawdę jesteśmy słabymi jednostkami). Wiatr i morze są bardzo nieobliczalne, a w nocy dość przerażające. Jest dużo więcej roboty niż się wydaje - wywołuje zagubienie i niepewność, brak doświadczenia - nie wiadomo co robić.

Przy sterze jest żmudna robota - miałam nadzieję na wrodzony talent, czy coś w tym stylu, ale tam są po prostu wyliczenia i trzymanie kursu na jednej liczbie lub zakresie liczb. To nie jest ekscytujące dla kogoś, kto liczyć nie lubi.

Gdy jest dobra pogoda, mój wyśniony romantyzm się pojawia.

2019-10-26