Zeszyty Gdyńskie nr. 9

STAP - fenomen polskiego żeglarstwa

Zeszyty Gdyńskie nr 9 - WSKS w Gdyni

Kazimierz Iwaszko

"W lutym 1993 roku, w salonie „Daru Młodzieży”, na zebraniu założycielskim stowarzyszenia Sail Training Association Poland, zebrało się grono 43 osób, w większości związanych z polskimi żaglowcami, kapitanów jachtowych oraz uczestników międzynarodowych imprez żeglarskich. Spotkanie zorganizował Zarząd Gdyńskiej Fundacji Żeglarskiej w porozumieniu z ówczesnym Prezesem Polskiego Związku Żeglarskiego. Na zebraniu przyjęto, przygotowane przez Andrzeja Szlemińskiego i Bronisława Tarnackiego: projekt statutu oraz regulaminy działalności Zarządu, Rady i Komisji Rewizyjnej Stowarzyszenia. Wybrano także pierwsze władze z Przewodniczącym Rady, admirałem Piotrem Kołodziejczykiem i Sekretarzem Ludwikiem Vogtem na czele. Powołano również komitet organizacyjny, którego zadaniem było przygotowanie i przedstawienie w Sądzie Rejonowym w Gdańsku wniosku o zarejestrowanie Stowarzyszenia, co ostatecznie nastąpiło 20 października 1993 r.1 . Zanim do tego doszło, już począwszy od 1972 r., polskie żaglowce i jachty pojawiały się na międzynarodowych imprezach żeglarskich organizowanych przez Sail Training Association, znanych u nas pod nazwą Operacja Żagiel. Po zwycięstwie „Daru Pomorza” w regatach w 1972 r., Polsce przyznano prawo organizacji zakończenia Operacji Żagiel w Gdyni, w roku 1974. Odtąd z każdym rokiem wzrastała liczba kapitanów i żeglarzy, którzy poprzez udział w kolejnych edycjach imprezy zetknęli się z międzynarodowym ruchem sail training." (...)

"STS „Pogoria” była pierwszym dużym żaglowcem zaprojektowanym przez polskiego konstruktora statków – inż. Zygmunta Chorenia i została zbudowana w Gdańskiej Stoczni im. W. Lenina, która wcześniej nie zajmowała się takimi konstrukcjami. Projekt żaglowca zakładał, że będzie to jednostka duża, ale i bezpieczna, łatwa w obsłudze i rejowa, pomimo krytycznych głosów, że reje są szczególnie niebezpieczne dla początkujących żeglarzy. Końcowy projekt młodego wówczas konstruktora, przedstawiał barkentynę ze smukłym, stalowym kadłubem o zagłębionych nadbudówkach w pokładzie, relingach zamiast nadburcia, by kadłub nie wydawał się zbyt wysoki i miał mniejszą powierzchnię naporu wiatru, z trzema strzelistymi masztami, gdzie pierwszy z nich posiadał pięć pięter rei. Tak zbudowana jednostka ma 48 m długości i 8 m szerokości." (...)

"„Pogoria” od momentu powstania budziła wiele emocji. Przede wszystkim krytykowano zasadność wydatkowania publicznych środków na tego typu luksus i to w czasach rodzącego się kryzysu gospodarczego. Nawet podlegające wtedy cenzurze państwowej gazety nadmieniały o luksusowym jachcie zbudowanym dla Macieja Szczepańskiego, szefa PZPR-owskiego Radiokomitetu. Funkcjonowała przy tym plotka, że na pokładzie urządzona jest stajnia dla koni wyścigowych i funkcjonuje harem kobiet o różnych kolorach skóry. Wszystko to odpowiadało słabościom „krwawego Maćka” ale na „Pogorii” nigdy nie istniało. Wodowanie żaglowca odbyło się 23 stycznia 1980 r., a debiut morski miał miejsce w czasie regat Cutty Sark-a na trasie Mon-Karlskrona, w których żaglowiec pod dowództwem kpt. K. Baranowskiego pierwszy minął linię mety. To zwycięstwo było bardzo cenne, aby m.in. zmienić negatywną opinię o budowie żaglowca i zatrzymać decyzje o ewentualnej jego sprzedaży. Ażeby usunąć żaglowiec z oczu krytyków i pokazać jego gospodarcze wykorzystanie, K. Baranowski na zlecenie PAN, podjął się kierowania jednostką w transportowaniu ludzi i sprzętu na Antarktydę dla potrzeb Polskiej Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego, położonej na Wyspach Króla Jerzego." (...)

"Z Halifaxu, po zaokrętowaniu nowej załogi, w skład której weszło również 10 młodych Kanadyjczyków, „Pogoria” wystartowała do regat do Amsterdamu. Po sześciu dniach w morzu zdarzył się na statku wypadek, który zakończył się dosyć szczęśliwie, a mógł być fatalnym w skutkach. Jedna z dziewcząt, żeglarka ze sporym doświadczeniem na „Pogorii”, odpadła od masztu w momencie przechodzenia na bombramreję i spadła na nadbudówkę dziobową. Szczęśliwie po drodze zawadziła o sztagi grotmasztu i spadła na grotsztaksel, po którym zsunęła się na pokład. To hamowanie na sztagach i żaglu ją ocaliło, ale wyszła z wypadku z pęknięciem miednicy. Zaraz po zdarzeniu poproszono o pomoc lekarską „Kruzenszterna”, który będąc w pobliżu natychmiast stanął w dryf. Przekazano poszkodowaną na ten statek, a jego kapitan, po przeprowadzeniu przez lekarzy badań i stwierdzeniu konieczności oddania poszkodowanej do szpitala, ruszył w stronę St. John na Nowej Funlandii. Jeszcze w drodze, w kierunku tego portu, zabrano dziewczynę helikopterem do szpitala11." (...)


Zaciekawiły Cię fragmenty artykułu ?

Pełną treść z innymi ciekawymi informacjami znajdziesz na stronie Wyższej Szkoły Komunikacji Społecznej w Gdyni.

Zeszyty Gdyńskie nr 9 (str. 263-277) - wersja pdf